W moim życiu wiele już rozmów za mną. Od czasu do czasu jakaś część mnie zawisa nad nimi wszystkimi i próbuje dostrzec coś, czego nie widzę w pojedynczym zdarzeniu. Na przykład, że różnimy się od siebie tym, ile potrzebujemy mieć, by być zadowolonym z życia. Ale takiego zwykłego, codziennego życia. Bez petard i fajerwerków.
Przypomina mi to historię, którą opisałam w jednej ze swoich książek* : "...Dwie matki mające dzieci w tym samym wieku pewnego dnia zostały zaproszone na imieniny do kolegi ich synków. Z powodu mnóstwa atrakcji dzieci i ich mamy nie zauważyły, że wszystkie kawałki tortu zostały już zjedzone i dla nich nie zostało nic prócz kruchych ciastek z dziurką. Jedna z mam krzyknęła: „No tak, dla mojego dziecka jest tylko jakieś dziurawe ciastko!”. A druga się ucieszyła i powiedziała do swojego synka z uśmiechem i zachętą w głosie: „zobacz, nigdy takich nie jadłeś! Spróbuj!”.
Kiedy jesteśmy już dorośli, możemy zdecydować, czy na swoje życie patrzymy jak na dziurawe ciastko, czy ciastko z dziurką...
*"Lepiej żyć po swojemu" Małgorzata Liszyk Kozłowska, Krystyna Romanowska
Ciepło Wszystkich pozdrawiam :)
Małgorzata Liszyk-Kozłowska
Muszę się przyznać, że często patrzę na życia poprzez takie "dziurawe ciastko". Ale ostatnio coraz częściej staram się ugryźć w język zanim coś skrytykuję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń