sobota, 22 października 2016

Proces (terapeutyczny?:)





Czasami nasza skóra jest tak  cienka, że nasiąka padającym deszczem, który potem zamienia się w łzy,
Czasami nasze ciała są tak bezwładne, że nawet ich cień chwieje się jak na wietrze,
Czasami nasze  serca  tak kurczą się z bólu, że trzeba ich potem szukać z mikroskopem,
Czasami nasze myśli dławią nas tak, że krtań ledwie wytrzymuje ścisk, a oddech odbiera siły.
I tylko każdą chwilę wypełnia marzenie, by skóra chroniła, cień wstał, serce urosło, a oddech przyjął życie.



Po jakimś czasie.

Skóra chłonie światło, z energią wysychającej w upale kałuży,
Cień ogrzewa się w słońcu  i powoli, coraz mocniej, dotyka stopami ziemi,
Serce delikatnie wpuszcza powietrze rozkurczając się do postaci oceanu,
Oddech ?
oddech ...
W końcu wypełnia.




Serdecznie pozdrawiam  wszystkich czytających te słowa :)

Małgorzata Liszyk - Kozłowska 

sobota, 13 lutego 2016

Bardzo znana poetka.

Szanowna Pani Magdo,  
czy mogę się tak do Pani zwracać? Wtedy mam wrażenie, że ja też znam kogoś ważnego, a Pani jest przecie taką znaną poetką. Ja mam do Pani wielką prośbę. Wiem, że Pani osobiście takich ludzi jak ja nie zna, bo Pani zna tylko bardzo wykształconych i takich samych jak Pani – znanych, a ja mam dopiero 17 lat i nawet moja mama mówi, że  mnie dobrze nie zna, bo to, co ja wyczyniam ze swoim życiem, to skaranie boskie. Tak, to zdanie nie ma wiele sensu, ale widzi Pani, ja go szukam. Tego sensu. I pomyślałam sobie, że skoro już i tak pisze Pani  wiersze, to może by Pani napisała jeden o mnie, że szukam sensu? Wtedy też byłabym trochę znana i to by mi dodało wiary i siły do moich poszukiwań ! Pani Magdo, proszę napisać o mnie wiersz, o nieznanej samej sobie, o tym, że mi smutno, bo ciągle nie mogę zobaczyć swoich marzeń. Czuję, jak kłębią się we mnie niedostrzeżone i nie poznane i krzyczą, że usychają, ślepną, umierają, Droga Poetko, one krzyczą, że ja usycham, ślepnę,  umieram ! I że mam je wypuścić ! A  ja nie wiem, jak. Czy taki wiersz mogłaby Pani  napisać? Czy może to za mało poetycki temat?  
I tylko chciałam tak na koniec spytać, bo skoro Pani pisze takie piękne wiersze, to pewnie Pani zna się na uczuciach, a mnie  pytania dręczą i wciągają w siatkę  pajęczą.
/ Ja wiem, że to  rymy częstochowskie, a one niemodne, bo teraz trzeba tak pisać, żeby tylko najbardziej wrażliwi  zrozumieli, o co chodzi./ Pytam więc,dlaczego Andrzej z  sąsiedniej klatki nie zwraca na mnie uwagi, chociaż wiem, że mu się podobam, bo powiedział to mojej koleżance.
Z wyrazami wielkiego szacunku,
Joasia R.

Poetka odłożyła list na zawalone wierszami biurko. Wiersz może napisać, to proste. Wiele lat temu, kiedy nie była tak znana jak teraz, wygrała nawet jakiś konkurs wierszem –„Uwięzione marzenia” A przecież przez te lata wiele się nauczyła, zrozumiała.  Wie, jak o tym stanie ducha pisać.
Ale co z tym Andrzejem? Co prawda wie, jak można się czuć, kiedy taki Andrzej nie patrzy, ale co zrobićżeby zaczął patrzeć? Tego nigdy sama się nie dowiedziała. 
Ale przecież nie napisze tego tej dziewczynce. Raczej – młodej kobiecie. 
Nie napisze też, że jej sąsiadem jest bardzo interesujący mężczyzna, chyba - tak jak i onakoło  czterdziestki. Tak przynajmniej wygląda, choć nie zna go przecież.  Czasami w windzie czuje jego wzrok  na sobie, ale wtedy ona zajmuje się wyciąganiem kluczy do mieszkania. I musi patrzeć na swoją torebkę. 
Ostatnio napisała wiersz o tęsknocie. 
- Znakomity- powiedziano jej w wydawnictwie. - To niesamowite, jak Pani cały czas tak pięknie się rozwija. Tak cudownie wrażliwie i delikatnie pisze Pani o smutku. 
O, tak – parsknęła wtedy  ironicznym śmiechem – Pisanie o smutku sprawia mi prawdziwą radość. 
Jaka Pani zabawna, Pani Magdo – roześmieli się. Ona też, odruchowo. 
-  Ze śmiechem  jest jak z jedzeniem ciastek  -  pomyślała.  Widzisz, że inni jedzą i sama też wyciągasz rękę. Ale ja zawsze pamiętam, że jestem na diecie i albo nie jem, albo jem z poczuciem winy.

Droga Joasiu,
cieszę się, że po podobają Ci się moje wiersze. Jestem bardzo
zajęta – przygotowuję kolejny tomik wierszy  i trudno mi teraz 
skupić myśli na Twoim problemie z Andrzejem. 
Pomyślałam jednak, że może, jeśli zobaczy Cię z jakąś ciekawą książką w ręku, to pomyśli, że jesteś interesującą dziewczyną?  Trzeba Ci bowiem wiedzieć, że mężczyźni są wzrokowcami.
Pozdrawiam,
Magdalena  K.

Pani Magdo,
paradowałam przez parę dni z różnymi książkami - pod pachą, w ręku, siedziałam na przerwach na korytarzu i czytałam. Widział mnie – tego jestem pewna.  Moja przyjaciółka doniosła mi jednak, że teraz on uważa mnie za jakąś snobkę albo 
nieprzystępną panienkę, która zadziera nosa.
Poradziła mi, żebym sama go zaczepiła, więc to zrobiłam !  Stałam przed nim w kolejce „na stołówce”, odwróciłam i jak gdyby nigdy nic powiedziałam – Jaki masz fajny plecak. Gdzie 
go kupiłeś. bo mój się już rozwala i szukam nowego?
I on mi na to – Pani Magdo! że możemy razem pójść do tego sklepu, w którym on kupił swój plecak. I dodał, że fajnie mi w tych spodniach,  które miałam na sobie. No tak, stałam w nich przed nim, więc miał czas im się  przyjrzeć.
Pani Magdo, miała Pani sto procent racji - mężczyźni są wzrokowcami
Dziękuję bardzo – Joasia

Poetka wstała, podeszła do okna i otworzyła je ze złością.
-Ale skąd ta złość? – zapytała samą siebie.Stojąc w otwartym oknie poczuła, jak powietrze wciska się w nią swoją energią i świeżością.
Spojrzała w dół – na ławce siedziała matka ze spokojem pilnująca 
bawiącego się w piaskownicy małego chłopca. Budował chyba jakiś zamek z piasku . Poetka przez moment miała ochotę zejść na
dół i dotknąć budowli.
Uniosła wzrok  - do samochodu wsiadała jakaś roześmiana para. Jej śmiech dolatywał aż do okna poetki, która poczuła, ile w tych dźwiękach radości i swobody oddechu. 
Co za piękna proza życia – pomyślała poetka, odchodząc od okna. Nagle ubrała się, wyszła z mieszkania i wcisnęła przycisk przywołujący windę. 
Jaka ładna torba, gdzie ją pan ją kupił ? Dokładnie takiej szukam 
od dawna –  zwróciła się do stojącego w windzie sąsiada.
  TEGO sąsiada.
- Z przyjemnością panią tam zaprowadzę, to niedaleko – odrzekł zaskoczony i uśmiechnięty . - Proszę włożyć do torby klucze do mieszkania – dodał widząc, że ona nadal trzyma je w ręku.


Droga Joasiu,
Postanowiłam odłożyć na jakiś czas pisanie wierszy do tego tomiku. Mam wiec teraz trochę czasu, by pomóc Ci  szukać dróg 
odnalezienia Twego sensu życia. Jestem też ciekawa, jak ci się układa z Andrzejem? Jak spędzacie czas, czy mówisz mu, że Ci na nim zależy, czy uważasz, że lepiej to okazywać niż mówić. Myślę, że możemy i o takich tematach do siebie pisać.
I oczywiście przy okazji o sensie życia.  

Serdecznie  Cię pozdrawiam

M.





I ja pozdrawiam mając nadzieję, że tekst, który napisałam ponad 15 lat temu,  u kogoś z Was wywołał uśmiech :)

wtorek, 26 stycznia 2016

Marzenia królewny ...



- No, nie – a co się Pani stało? Spojrzałam na Panią  i aż się przestraszyłam. Co  z Pani twarzą? Dlaczego taka zgorzkniała, zacięta? Łzy w oczach. Umarł ktoś?
-Co?! Nie dostała Pani kwiatów? A przecież dzisiaj dziesiąta rocznica?  Waszego poznania? Ślubu ?
- Ach, nie ślubu tylko tego  spaceru, podczas którego wyznaliście sobie uczucia i i zapewniliście się wzajemnie, że nie zapomnicie tego dnia nigdy w życiu. I on zapomniał...I  mówi Pani , że tak jest od paru lat ? I że on ani razu przez te lata...A Pani mu powiedziała, że to dla Pani ważne? Proszę Pani! To proszę w końcu powiedzieć temu Panu, że Pani na te kwiaty czeka, bo to dla Pani rocznica jednego z najpiękniejszych  dni w Pani życiu.  Ale proszę mu o tym powiedzieć dwa dni wcześniej a nie dwa dni później...
- Ucho, Jakie znowu ucho? Że nawet jak Pani te kwiaty przyniesie, to jak zwykle będzie Panią całował za prawym uchem, a Pani akurat za prawym nie lubi? A dlaczego, jeśli wolno spytać? Coś tam Pani wyrosło? Ma Pani łaskotki?
- Pieprzyk Pani  tam ma? A nie pomyślała Pani, że on przez te dziesięć lat to już go zdążył zobaczyć ? Chyba nie chodzi Pani cały czas w nausznikach! Że jestem złośliwa!? Kobieto! – jeśli mężczyzna  całuje Cię za prawym uchem, a Ty robisz przy tym takie miny jak teraz, to on cię chyba po prostu kocha.  I skoro nadal płoną mu do ciebie ręce, kiedy się do Ciebie zbliża – sama to powiedziałaś,  to może czas, byś zaczęła pieprzyć ten pieprzyk?
- Acha, Pani potrzebuje nastroju, a on go nie tworzy. Świece, dymy i zasłony – tak? Jak w filmie? Ale tym romantycznym, a nie tym, gdzie na stole , niemal z sekundnikiem w ręku?
- Takie filmy też Pani lubi?! I on ma się domyślić, czy dzisiaj czas na róże czy na noże? Po Pani oczach ma poznać, tak?  Wbić  swe spojrzenie w Pani sarnie oczy i odczytać Pani najskrytsze marzenia, pragnienia i spełnić je  dokładnie tak, jak one wyświetlają się w
Pani wyobraźni? Trzymając się przy tym cały czas z dala od Pani prawego ucha? Czy tak?
-No niech się Pani tak nie nadyma! Pytam, bo chcę wiedzieć ! Nie jestem Pani mężczyzną, który zapewne przeszedł jakiś kurs jasnowidzenia skoro uważa Pani, że ma prawo oczekiwać od niego daru czytania w Pani myślach.
- Inni mężczyźni to potrafią? Którzy? A, w tym wywiadzie Pani przeczytała, że on jej codziennie kawę do łóżka. I że jest dokładnie taki sam jak w tym filmie, w którym on gra ciepłego i domyślnego i do tego zmyślnego faceta. Zarabia na większą willę,  na wakacje, jej kosmetyczkę, masażystkę, stroje, nastroje, dwoje dzieci z jej pierwszego małżeństwa, troje z jego dwóch poprzednich i jedno wspólne. I codziennie rano ta kawa, a wieczorem wspólne jacuzzi.
 I on się w nim nie topi ze zmęczenia tylko jeszcze masuje jej stopy.Hmmm...
- Co? I nigdy  jej nie odburkuje i wie co jej powiedzieć, żeby ona sobie broń boże nie pomyślała, że dla niego praca jest ważniejsza niż dom?
- Ale proszę Pani! - on wcześniej sto razy czytał scenariusz, który albo pisała kobieta, albo nad scenarzystą stała jego matka, żona czy kochanka wciskając między wiersze swoje marzenia !
-Nie wytrzymam! proszę Pani, układ damsko – męski to nie pantomima ani teleturniej zgaduj – zgadula. Pani się dzisiaj rozsiadła na tej swoje krzywdzie jak kura na grzędzie i gdacze, że słuchać nie można. Czy Pani sama słyszy co mówi? Rozumiem, że Pani potrzebuje czułości i miłości i chwil paru tak kiczowatych,  że aż zęby bolą od różu i falbanek. Ale ja bym teraz Pani nie mogła dać nawet małego bukiecika ze strachu.
-Przed czym ten strach? A przed tym, że usłyszę, ilu to jeszcze bukietów Pani nie dostała !
- Że kiedyś to w końcu musi Pani wyrzucić  siebie? To ja tylko tak zapytam, na koniec zupełnie bo widzę, że rozmowa nie po Pani myśli  - a Pani czym obdarowała dzisiaj swojego mężczyznę? Nie rozumie Pani? Jak to – czy nie powiedziała Pani, że oboje nigdy nie zapomnicie tego spaceru? Może on też od paru lat czeka na gest pamięci z Pani strony ?
- Proszę Pani...Patrzę w Pani oczy jak w swoje. I żal mi Pani. Bo za wiele w nich czekania.  
Niech Pani życie wygląda lepiej niż moje.Pani ma na nie wpływ.
 Ja nic nie mogę zrobić . Jestem tylko Pani odbiciem w lustrze...

Pozdrawiam wszystkie Kobiety i  wszystkich Mężczyzn :)

Małgorzata Liszyk -Kozłowska 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Myślenie może zaboleć ...



      Tak, czasami myślenie boli, bo może  nas zaprowadzić do  tego, co schowane w nas jak pestka w jabłku. Refleksja może zakłuć,  gdy mocniej doświadczymy tego, co się dzieje w naszym życiu. Włączamy wtedy radio, telewizor , iPada itp i czekamy, aż wessą nas swoimi dźwiękami, obrazami i znowu oddalą od tego,co się w nas pojawia i, nie daj Boże, zamieni w słowa ,które ,niestety ,rozumiemy. Zamieni w  obrazy, które swoim realizmem, chwilowo uszkodzą nam serce. 

    Często nie różnimy się tym, że jedni z nas mają problemy a inni nie. Różnimy się od siebie tym, czy odważymy się je zobaczyć i powoli, dbając o siebie, zaczynamy  je mądrze rozwiązywać. 

Trzymam kciuki za wszystkich, którzy chcą się odważyć wyjść z mgły:)

Małgorzata Liszyk Kozłowska 

niedziela, 20 grudnia 2015

Postanowienia noworoczne



      Lata temu, pod koniec grudnia, przygotowywałam się do audycji radiowej, której wątkiem głównym miały być podejmowane przez wielu z nas postanowienia noworoczne. Temat zaskakujący o tej porze roku, jak to, że Wigilia jest 24. grudnia.
By samej siebie nie zanudzić oklepanymi frazesami, postanowiłam zapytać bliskiego memu sercu pięciolatka  o to, co sądzi o postanowieniach noworocznych.
Jego odpowiedź nie dość, że nadała zupełnie inny kierunek mojego myślenia o treść audycji, to rownież wpłynęła znacząco na moje podejście do życia.
Co rzekł ów kochany konus ? Otóż spojrzał na mnie i powiedział :

- Ale ja nie mam postanowień noworocznych. To dorośli ustalają ze sobą, że się od nowego roku zaczną odchudzać, rzucą palenie papierosów, zaczną ćwiczyć itp. Ja sobie niczego nie postanawiam, bo ja się cieszę tym, co mam.

I tym zdaniem zamknął w moim życiu wątek postanowień noworocznych pt. "Co mogę zmienić w swoim życiu".
Teraz pod koniec roku " skanuję"  moje życie, ostatnie lata, rok i próbuje zobaczyć to wszystko, co w moim życiu cenne- przede wszystkim relacje z ludźmi. I umawiam się ze sobą, że przez najbliższy rok będę starała się zachować ich w moim życiu. Bo są  dla mnie ważni i tak naprawdę to oni stanowią o jakości mojego życia.
Może komuś z Was przyda się moja refleksja.
Warto podejmować decyzje o jakości swojego życia, dopóki ich podejmowanie jest jeszcze w naszych rękach.

Serdecznie Wszystkich pozdrawiam. I Szczęśliwego Nowego Roku :)

Małgorzata Liszyk- Kozłowska 

niedziela, 13 grudnia 2015

Dzwonki, bombki i spocony Św. Mikołaj





"Samotność jest także wtedy, kiedy człowiek nie ma za kim tęsknić"- usłyszałam te słowa kiedyś, a teraz, w czasie przedświątecznym, odezwały się we mnie echem. 
Dlaczego ? Bo przed świetami biegamy  w poszukiwaniu prezentów, choinki, lampek, bombek, karpia. Godzinę przed Wigilią  w wielu domach wybucha ostatnia bomba - zapomnieliśmy o opłatku !
Uff, w szafie z kieliszkami znaleźliśmy jeszcze kawałek z ubiegłorocznej Wigilii.
Teraz to już  "z górki" :). 
"Wszystkiego najlepszego, marzeń spełnienia, zdrowia i grubego portfela"- mówimy do siebie mechanicznie. 
Potem Św.  Mikołaj , barszcz z uszkami lub grzybowa. 
"Podaj mi proszę salaterkę ze śledziem, chrzan, kluski z makiem" itd.
"Boże, zaraz pęknę, a przecież jeszcze wszystkiego nie spróbowałam! O tak, ciocia ma racje - susz mi pomoże."
W tle słychać kolędy.
Potem  w wielu domach każdy uda się do swojego pokoju, włączy telewizor, założy słuchawki, odpali komputer, laptop,  nowy smartfon. Przymierzy nowe kolczyki, krawat, rękawiczki. 
I już po Wigilii.
Żal tylko, że w pogoni za spełnieniem wszystkich " świątecznych formalności" umknęło nam coś najważniejszego - że mamy z kim się dzielić tym dniem. Że ktoś potrzebuje nas w tym dniu, by poczuć święta .
Kiedy masz komu złożyć  świąteczne życzenia - jesteś bardzo bogatym człowiekiem. 

Wesołych Świat :)

Małgorzata Liszyk-Kozłowska

wtorek, 8 grudnia 2015

Ciastko z dziurką albo ....



     W moim życiu wiele już rozmów za mną. Od czasu do czasu jakaś część mnie zawisa nad nimi wszystkimi i próbuje dostrzec coś, czego nie widzę w pojedynczym zdarzeniu. Na przykład, że różnimy się od siebie tym, ile potrzebujemy mieć, by być zadowolonym z życia. Ale takiego zwykłego, codziennego życia. Bez petard i fajerwerków.
 Przypomina mi to historię, którą opisałam  w jednej ze swoich książek* :  "...Dwie matki mające dzieci w tym samym wieku pewnego dnia zostały zaproszone na imieniny  do kolegi ich synków. Z powodu mnóstwa atrakcji dzieci i ich mamy nie zauważyły, że wszystkie kawałki tortu zostały już zjedzone i dla nich nie zostało nic prócz kruchych ciastek z dziurką. Jedna z mam krzyknęła: „No tak, dla mojego dziecka jest tylko jakieś dziurawe ciastko!”. A druga się ucieszyła i powiedziała do swojego synka z uśmiechem i zachętą w głosie: „zobacz, nigdy takich nie jadłeś! Spróbuj!”. 

     Kiedy jesteśmy już dorośli, możemy zdecydować, czy na swoje życie patrzymy jak na dziurawe ciastko, czy ciastko z dziurką...


*"Lepiej żyć po swojemu" Małgorzata Liszyk Kozłowska, Krystyna Romanowska

Ciepło Wszystkich pozdrawiam :)

Małgorzata Liszyk-Kozłowska 

piątek, 20 listopada 2015

Z jak zdrada.



     W mojej pracy mam zaszczyt być z ludźmi w wielu trudnych dla nich chwilach. 
Czasami nie zapominam słów, które potem dźwięczą mi przez dni, tygodnie, a nawet lata.
Kiedyś usłyszałam od kobiety : ostatnie doświadczenia  podzieliły mnie na wiele różnych cząstek i boję się, że  po złożeniu już nie będę taka sama jak wcześniej.  Tak mi brakuje siebie, tej sprzed kataklizmu- dodała.
Nie będziesz już nigdy taka sama, każde doświadczenie nas zmienia - posypałam Jej sól na ranę i podałam  pudełko z chusteczkami do nosa.
Co mogłam Jej powiedzieć ? Jak pomóc? 
Odważyłam  się zadać pytanie - czy chcesz walczyć o ten związek?
Czy w waszej wspólnej drodze było wiele dobrego ? Co konkretnie?
Czy tęsknisz za tym, co faktycznie było, czy za nadzieją, że będzie  dobrze?
Wiesz- usłyszałam  - jestem teraz tak zagubiona, że przestałam ufać swojej pamięci. To, co się stało, odebrało mi wspomnienia. Może wszystko co widziałam, co czułam, było fatamorganą ?
Na pustyni fatamorgana, kiedy  podejdziemy bliżej, czasami okazuje się oazą...- podrzuciłam Jej inną perspektywę.
A czasami jednak fatamorganą- dodała. Powiedziała te słowa z taką odwagą  patrzenia na swoje życie z otwartymi oczami, że  do tej pory mam jej obraz przed sobą.


Życzę Wam wiele szczęścia i uśmiechu :)

Małgorzata Liszyk- Kozłowska

http://malgorzataliszykkozlowska.blogspot.nl/2015/09/monolog-zgietej-w-po.html


piątek, 6 listopada 2015

Bajka o nadziei.

"... Opowiem  bajkę o królu, który miał dwóch synów. Jeden syn był wiecznym optymistą, a drugi – wręcz odwrotnie – skrajnym pesymistą. Król postanowił sprawdzić, czy wieczny pesymista, niezależnie od okoliczności, zachowa ponure spojrzenie na świat, a wieczny optymista, niezależnie od okoliczności, zachowa swój wieczny optymizm i entuzjazm. Zaprowadził wiecznego pesymistę do komnaty, w której były wszystkie cuda świata. Powiedział: „Wiesz co, zostawiam cię tutaj i sprawdzę, jak się czujesz następnego dnia”. A syna optymistę zaprowadził także do wielkiej komnaty, tyle że pustej, tylko gdzieś w mroku coś majaczyło. Powiedział: „zobaczymy, czy jutro też będziesz tak tryskał radością”. Następnego dnia król zastał pesymistę znudzonego, markotnego, skrzywionego, niezadowolonego z życia. Król stwierdził: „Nic a nic się nie zmieniło”. Gdy podszedł do drugiej komnaty, usłyszał wydobywające się stamtąd dźwięki. Uchylił drzwi, a jego oczom ukazał się zaskakujący widok: na środku leżała jakaś śmierdząca kupa, którą jego syn kopał, raz za razem. Król krzyknął: „Synu, przestań! zatrzymaj się!”. Ten pozostał głuchy na jego słowa i mimo że był uwalony w końskiej kupie, tryskał szczęściem, był pełen entuzjazmu i energii. Król zapytał: „Synu, co ty robisz?”, i usłyszał: „Tato, zobacz! Tu znalazłem wielką końską kupę. A obok stał stary szpadel. Jeżeli tu jest taka wielka końska kupa, to w środku musi być koń. Więc ja go szukam!”. 

Czasami dochodzimy do takiego momentu w życiu, w którym ono wygląda właśnie jak ta komnata. Po ochłonięciu z szoku możemy podjąć różne działania. Na przykład poszukać szpadla. "

Fragment mojej książki "Lepiej żyć po swojemu" , Małgorzata Liszyk-Kozłowska, Krystyna Romanowska 

sobota, 24 października 2015

Miłość i buty.



       Ale przecież Adam mówił mi, że mnie kocha! Ewa jeszcze wczoraj zapewniała mnie o swojej miłości !
Dlaczego więc Adam  mi to  zrobił? Dlaczego  Ewa mi to zrobiła ? 
Skoro kocha ????

A teraz zapraszam do zrobienia krótkiego eksperymentu:
Część pierwsza.
Powiedz na głos: kocham cię . 
I co? Czy ktoś się udławił, zakrztusił ? 
Część druga.
Powiedz na głos: buty.
A teraz jak? Przeszło Ci to słowo przez gardło?

Przypuszczalny  wynik eksperymentu : 
Prawdopodobnie oba słowa udało Ci się powiedzieć równie łatwo. Bo to są proste do wypowiedzenia słowa. 
Jednak buty to tylko przedmiot, rzecz. 
Miłość natomiast to postawa, wrażliwość, dbanie o dobro drugiego człowieka, szanowanie go. 
Dlatego może nie warto tworzyć związku z drugim człowiek na podstawie usłyszanych słów, ale tego, co się dzieje miedzy tymi słowami?

Uśmiechy :)

Małgorzata Liszyk-Kozłowska