sobota, 13 lutego 2016

Bardzo znana poetka.

Szanowna Pani Magdo,  
czy mogę się tak do Pani zwracać? Wtedy mam wrażenie, że ja też znam kogoś ważnego, a Pani jest przecie taką znaną poetką. Ja mam do Pani wielką prośbę. Wiem, że Pani osobiście takich ludzi jak ja nie zna, bo Pani zna tylko bardzo wykształconych i takich samych jak Pani – znanych, a ja mam dopiero 17 lat i nawet moja mama mówi, że  mnie dobrze nie zna, bo to, co ja wyczyniam ze swoim życiem, to skaranie boskie. Tak, to zdanie nie ma wiele sensu, ale widzi Pani, ja go szukam. Tego sensu. I pomyślałam sobie, że skoro już i tak pisze Pani  wiersze, to może by Pani napisała jeden o mnie, że szukam sensu? Wtedy też byłabym trochę znana i to by mi dodało wiary i siły do moich poszukiwań ! Pani Magdo, proszę napisać o mnie wiersz, o nieznanej samej sobie, o tym, że mi smutno, bo ciągle nie mogę zobaczyć swoich marzeń. Czuję, jak kłębią się we mnie niedostrzeżone i nie poznane i krzyczą, że usychają, ślepną, umierają, Droga Poetko, one krzyczą, że ja usycham, ślepnę,  umieram ! I że mam je wypuścić ! A  ja nie wiem, jak. Czy taki wiersz mogłaby Pani  napisać? Czy może to za mało poetycki temat?  
I tylko chciałam tak na koniec spytać, bo skoro Pani pisze takie piękne wiersze, to pewnie Pani zna się na uczuciach, a mnie  pytania dręczą i wciągają w siatkę  pajęczą.
/ Ja wiem, że to  rymy częstochowskie, a one niemodne, bo teraz trzeba tak pisać, żeby tylko najbardziej wrażliwi  zrozumieli, o co chodzi./ Pytam więc,dlaczego Andrzej z  sąsiedniej klatki nie zwraca na mnie uwagi, chociaż wiem, że mu się podobam, bo powiedział to mojej koleżance.
Z wyrazami wielkiego szacunku,
Joasia R.

Poetka odłożyła list na zawalone wierszami biurko. Wiersz może napisać, to proste. Wiele lat temu, kiedy nie była tak znana jak teraz, wygrała nawet jakiś konkurs wierszem –„Uwięzione marzenia” A przecież przez te lata wiele się nauczyła, zrozumiała.  Wie, jak o tym stanie ducha pisać.
Ale co z tym Andrzejem? Co prawda wie, jak można się czuć, kiedy taki Andrzej nie patrzy, ale co zrobićżeby zaczął patrzeć? Tego nigdy sama się nie dowiedziała. 
Ale przecież nie napisze tego tej dziewczynce. Raczej – młodej kobiecie. 
Nie napisze też, że jej sąsiadem jest bardzo interesujący mężczyzna, chyba - tak jak i onakoło  czterdziestki. Tak przynajmniej wygląda, choć nie zna go przecież.  Czasami w windzie czuje jego wzrok  na sobie, ale wtedy ona zajmuje się wyciąganiem kluczy do mieszkania. I musi patrzeć na swoją torebkę. 
Ostatnio napisała wiersz o tęsknocie. 
- Znakomity- powiedziano jej w wydawnictwie. - To niesamowite, jak Pani cały czas tak pięknie się rozwija. Tak cudownie wrażliwie i delikatnie pisze Pani o smutku. 
O, tak – parsknęła wtedy  ironicznym śmiechem – Pisanie o smutku sprawia mi prawdziwą radość. 
Jaka Pani zabawna, Pani Magdo – roześmieli się. Ona też, odruchowo. 
-  Ze śmiechem  jest jak z jedzeniem ciastek  -  pomyślała.  Widzisz, że inni jedzą i sama też wyciągasz rękę. Ale ja zawsze pamiętam, że jestem na diecie i albo nie jem, albo jem z poczuciem winy.

Droga Joasiu,
cieszę się, że po podobają Ci się moje wiersze. Jestem bardzo
zajęta – przygotowuję kolejny tomik wierszy  i trudno mi teraz 
skupić myśli na Twoim problemie z Andrzejem. 
Pomyślałam jednak, że może, jeśli zobaczy Cię z jakąś ciekawą książką w ręku, to pomyśli, że jesteś interesującą dziewczyną?  Trzeba Ci bowiem wiedzieć, że mężczyźni są wzrokowcami.
Pozdrawiam,
Magdalena  K.

Pani Magdo,
paradowałam przez parę dni z różnymi książkami - pod pachą, w ręku, siedziałam na przerwach na korytarzu i czytałam. Widział mnie – tego jestem pewna.  Moja przyjaciółka doniosła mi jednak, że teraz on uważa mnie za jakąś snobkę albo 
nieprzystępną panienkę, która zadziera nosa.
Poradziła mi, żebym sama go zaczepiła, więc to zrobiłam !  Stałam przed nim w kolejce „na stołówce”, odwróciłam i jak gdyby nigdy nic powiedziałam – Jaki masz fajny plecak. Gdzie 
go kupiłeś. bo mój się już rozwala i szukam nowego?
I on mi na to – Pani Magdo! że możemy razem pójść do tego sklepu, w którym on kupił swój plecak. I dodał, że fajnie mi w tych spodniach,  które miałam na sobie. No tak, stałam w nich przed nim, więc miał czas im się  przyjrzeć.
Pani Magdo, miała Pani sto procent racji - mężczyźni są wzrokowcami
Dziękuję bardzo – Joasia

Poetka wstała, podeszła do okna i otworzyła je ze złością.
-Ale skąd ta złość? – zapytała samą siebie.Stojąc w otwartym oknie poczuła, jak powietrze wciska się w nią swoją energią i świeżością.
Spojrzała w dół – na ławce siedziała matka ze spokojem pilnująca 
bawiącego się w piaskownicy małego chłopca. Budował chyba jakiś zamek z piasku . Poetka przez moment miała ochotę zejść na
dół i dotknąć budowli.
Uniosła wzrok  - do samochodu wsiadała jakaś roześmiana para. Jej śmiech dolatywał aż do okna poetki, która poczuła, ile w tych dźwiękach radości i swobody oddechu. 
Co za piękna proza życia – pomyślała poetka, odchodząc od okna. Nagle ubrała się, wyszła z mieszkania i wcisnęła przycisk przywołujący windę. 
Jaka ładna torba, gdzie ją pan ją kupił ? Dokładnie takiej szukam 
od dawna –  zwróciła się do stojącego w windzie sąsiada.
  TEGO sąsiada.
- Z przyjemnością panią tam zaprowadzę, to niedaleko – odrzekł zaskoczony i uśmiechnięty . - Proszę włożyć do torby klucze do mieszkania – dodał widząc, że ona nadal trzyma je w ręku.


Droga Joasiu,
Postanowiłam odłożyć na jakiś czas pisanie wierszy do tego tomiku. Mam wiec teraz trochę czasu, by pomóc Ci  szukać dróg 
odnalezienia Twego sensu życia. Jestem też ciekawa, jak ci się układa z Andrzejem? Jak spędzacie czas, czy mówisz mu, że Ci na nim zależy, czy uważasz, że lepiej to okazywać niż mówić. Myślę, że możemy i o takich tematach do siebie pisać.
I oczywiście przy okazji o sensie życia.  

Serdecznie  Cię pozdrawiam

M.





I ja pozdrawiam mając nadzieję, że tekst, który napisałam ponad 15 lat temu,  u kogoś z Was wywołał uśmiech :)

3 komentarze:

  1. Zbigniew Herbert

    UPRAWA FILOZOFII

    Posiałem na gładkiej roli
    drewnianego stołka
    ideę nieskończoności
    patrzcie jak mi ona rośnie
    - mówi filozof zacierając ręce

    Rzeczywiście rośnie
    jak groch
    Za trzy a może cztery
    kwadranse wieczności
    przerośnie nawet
    jego głowę

    Zmajstrowałem także walec
    - mówi filozof
    u szczytu walca wahadło
    rozumiecie już o co idzie
    walec to przestrzeń
    wahadło to czas
    tik - tik - tik

    - mówi filozof i śmiejąc się głośno
    macha małymi rączkami

    wymyśliłem w końcu słowo byt
    słowo twarde i bezbarwne
    trzeba długo żywymi rękami rozgarniać ciepłe liście
    trzeba podeptać obrazy
    zachód słońca nazwać zjawiskiem
    by pod tym wszystkim odkryć
    martwy biały
    filozoficzny kamień

    oczekujemy teraz
    że filozof zapłacze nad swoją mądrością
    ale nie płacze
    przecież byt się nie wzrusza
    przestrzeń nie rozpływa
    a czas nie stanie w zatraconym biegu

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny😊. Pozdrawiam .i co bylo dalej??

    OdpowiedzUsuń
  3. Malgosiu, dawno nie pisalas :)

    OdpowiedzUsuń