piątek, 19 czerwca 2015

Przebrani za powietrze...

Założyłam blog, a przecież nie lubię pisać. Tak twierdziłam zawsze. Także wtedy, gdy moje oceny z wypracowań były całkiem przyzwoite. Nic mi nie przeszkadzało zostać przy tym, że to przypadek, pomyłka. Byłam w stanie wmówić otoczeniu, że mój mózg został chwilowo opanowany przez obcą cywilizację, bowiem ja prawdziwa potrafię jedynie podpisać się trzema krzyżykami.

Teraz, po wielu latach, dociera do mnie, że nie pisanie mnie stresowało, ale lęk przed oceną, gdy opowiem coś własnym głosem. Przeszło mi - uff. Życie jest łatwiejsze, gdy dociera do nas, że "życie po swojemu" jest możliwe dopiero wtedy, gdy nie chcemy sie wszystkim podobać. Jest zysk, ale jest też koszt. Ktoś przestanie nas lubić, znajomy nie zrozumie, powie: no co ty???? Wracaj na swoje miejsce! Kiedy tam jesteś (w kącie), jest mi z tobą wygodniej.

Dokonując wyboru sposobu życia jakąś cenę zawsze zapłacimy. Czym się kierować przy wyborze? Może tym, czy kogoś krzywdzimy ? Zawodzimy ludzi, którzy od nas zależą, liczą na nas? Oczywiście możemy nadal nie mówić swojego zdania, porównywać się do ważnych dla nas ludzi, a przegrywając z nimi ( pytanie, jakie kryteria o tym decydują ?), ciagle mieć nadzieję, że kiedyś będziemy mogli żyć tak, jak chcemy. Że kiedyś będziemy mogli mieć i wypowiadać swoje zdanie. Jednak do tej magicznej i doniosłej chwili ( po czym konkretnie poznamy , że nastąpiła ? Zakwitną kamienie? ), będziemy żyć tak, jakbyśmy na najważniejszy bal jakim jest nasze jedyne życie, przebrali się za powietrze...

Co ma się jeszcze zdarzyć, byśmy w końcu ubrali się za nas samych ?

Małgorzata Liszyk-Kozłowska
www.maliko.com.pl

1 komentarz:

  1. Pani Małgosiu! Cieszę się, że Pani pisze, powodzenia na tej drodze życzę i czekam na kolejne wpisy:) Pozdrawiam ! Agnieszka Mucha

    OdpowiedzUsuń